Strona Główna >> Białoruś >> Polityka >> Kto mówi po białorusku? Zależy, kogo spytasz

2024-02-23 15:26:41

Kto mówi po białorusku? Zależy, kogo spytasz

Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego, obchodzony corocznie 21 lutego, jest okazją do refleksji na temat języków, którymi mówimy, a także tych, którymi już się nie posługujemy i – co najważniejsze – dlaczego tak właśnie jest. Podczas gdy większość Białorusinów doskonale zdaje sobie sprawę z trudnej sytuacji ich języka ojczystego, obcokrajowcy często nie mają tej świadomości. Brazylijski językoznawca i badacz języka i kultury białoruskiej – dr Paterson Franco Costa – wyjaśnia, co miało wpływ na ten stan rzeczy oraz, co musi się stać, aby pozycja języka białoruskiego mogła ulec zmianie.

Dr Paterson Franco Costa. Zdjęcie z archiwum osobistego. 

Jeśli spojrzymy na mapę Europy, można zauważyć pewien schemat: Francuzi mówią po francusku, Niemcy po niemiecku, trudno też wyobrazić sobie Włocha, który nie mówi po włosku. Granice państw europejskich mają tendencję do podążania za granicami etnicznymi, tworząc tzw. państwa narodowe. Białoruś nie jest pod tym względem wyjątkiem. Ponad 80% populacji kraju to etniczni Białorusini, których językiem ojczystym – przynajmniej teoretycznie – powinien być białoruski. Rzeczywistość jest jednak znacznie bardziej skomplikowana.

Według spisu powszechnego z 1989 roku[1], prawie 71% ludności ówczesnej BSRR uważało się za rodzimych użytkowników języka białoruskiego. Liczba ta wzrosła do ponad 85% w ciągu zaledwie jednej dekady po uzyskaniu niepodległości i spadła do nieco ponad 60% w 2019 roku[2], tracąc średnio 1% rocznie w okresie reżimu Łukaszenki. Mimo to liczba użytkowników języka białoruskiego jest na tyle wysoka, że język nie jest zagrożony – ponad 5 milionów ludzi jest w stanie mówić po białorusku.

Jeśli jednak kiedykolwiek byłeś na Białorusi, wiesz, że coś tu jest nie tak. A nawet jeśli nie, to warto zadać sobie pytanie, dlaczego czytasz ten tekst lub dlaczego on w ogóle powstał. 

Dlaczego ponad 5 milionów ludzi może mówić po białorusku, ale w większości tego nie robi?

Smutna rzeczywistość jest taka, że żywotność języka białoruskiego jest zagrożona. Został on nawet uwzględniony przez UNESCO w Atlasie języków świata zagrożonych wyginięciem, z następującą adnotacją: „chociaż jest to język urzędowy niepodległego kraju, [jest] uważany za zagrożony ze względu na powszechne posługiwanie się językiem rosyjskim”[3]. Jeśli wybierzesz się na Białoruś, prawdopodobnie usłyszysz i zobaczysz napisy niemal wszystkie po rosyjsku. Jeśli spotkasz kogoś z Białorusi, najprawdopodobniej jego pierwszym językiem będzie rosyjski, a nie białoruski. Patrząc ponownie na mapę, można łatwo argumentować, że jest to spowodowane geograficzną bliskością Rosji. Wydaje się jednak, że nie ma to wpływu na innych sąsiadów. Na przykład Finowie, Polacy i Litwini posługują się głównie swoimi językami narodowymi, mimo że przecież wszyscy przetrwali rosyjską okupację. Okazuje się, że posługiwanie się językiem rosyjskim stale spada we wszystkich byłych republikach radzieckich z wyjątkiem Rosji i Białorusi. Dlaczego tak jest?

Aby zrozumieć paradoks, dlaczego tak wielu Białorusinów twierdzi, że zna język białoruski, ale się nim nie posługuje, należy zgłębić białoruską kulturę, historię i politykę. Termin „język ojczysty” lub „ojczysta mowa” oznacza „język twojego narodu” – i tak właśnie Białorusini rozumieją to pytanie w spisie powszechnym. Być może nigdy w życiu nie mówiłeś po białorusku, ale nadal uważasz się za native speakera języka białoruskiego, ponieważ nie jest to dla ciebie język obcy. Z drugiej strony, za mówienie po białorusku na Białorusi można trafić do więzienia. Poważnie.

Mówienie po białorusku na Białorusi może spowodować, że zostaniesz więźniem politycznym

Białoruś jest rządzona od 1994 roku przez Aleksandra Łukaszenkę – człowieka, który uważa upadek ZSRR za „największą katastrofę geopolityczną XX wieku”. Pomyśl o tym przez chwilę. Prezydentem zostaje człowiek, który uważa wydarzenie, które przyniosło niepodległość jego krajowi, za „katastrofę” gorszą niż obie wojny światowe, Holokaust i zrzucenie bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki. To samo w sobie jest absurdalne, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że z wykształcenia jest on historykiem. Od tego czasu Łukaszenka wprowadził szereg reform, które zasadniczo uczyniły Białoruś przedłużeniem Federacji Rosyjskiej:

  • Nadał rosyjskiemu status języka państwowego wraz z białoruskim[4], który był jedynym językiem urzędowym od czasu uzyskania niepodległości przez kraj;
  • Zmienił symbole państwowe z narodowej przedradzieckiej biało‑czerwono‑białej flagi i herbu Pagonya na nowe, wyraźnie inspirowane symbolami BSRR[5]. Warto zauważyć, że Białoruś jest jedyną byłą republiką radziecką, w której tak się stało. Jej sąsiedzi: Rosja, Litwa, Łotwa, Estonia i Ukraina, przywróciły swoje przedradzieckie symbole, które pozostają oficjalne do dziś; 
  • Utworzono Państwo Związkowe i zniesiono kontrole graniczne między Białorusią a Rosją. Choć może się to wydawać absurdalne, wielu uważa, że Łukaszenka planował w ten sposób zostać prezydentem obu krajów[6].

W miarę umacniania się więzi kraju z Rosją, białoruski język i kultura znajdowały się w coraz trudniejszej sytuacji. Białoruski działacz na rzecz praw człowieka i laureat Pokojowej Nagrody Nobla, Aleś Bialecki, w 2007 roku zauważył, że: 

  • Prawie wszystkie regionalne i rejonowe gazety zostały przetłumaczone na język rosyjski. To samo stało się z radiem i telewizją. Korespondenci krajowych kanałów telewizyjnych wyzywająco mówią po rosyjsku nawet z białoruskojęzycznymi rozmówcami; 
  • Białoruscy pisarze i poeci są prześladowani w kraju. Ich twórczość jest objęta niewypowiedzianym zakazem, a ich nazwiska są marginalizowane w mediach państwowych;
  • Każdego roku z różnych powodów zamyka się około 100 białoruskojęzycznych szkół. W kraju nie ma białoruskojęzycznych uniwersytetów. W ten sposób naruszane jest konstytucyjne prawo do edukacji w języku ojczystym.

Od tego czasu sytuacja tylko się pogorszyła, co ilustruje m.in. sytuacja Bialeckiego: jest on obecnie więźniem politycznym w białoruskim więzieniu w wyniku najsurowszych represji we współczesnej historii Białorusi, a wszystko to w odpowiedzi na protesty powyborcze w 2020 roku.

Na szczęście zmiany polityczne mogą doprowadzić do zdecydowanej poprawy sytuacji

Ale czy tylko Łukaszenka ponosi winę za taki stan rzeczy? Oczywiście, że nie. On sam jest wynikiem stuleci rusyfikacji, która rozpoczęła się wraz z inwazją Imperium Rosyjskiego pod koniec XVIII wieku. Stulecia okupacji, ludobójstwa, epistemobójstwa, głodu, niewolnictwa, wojny i przymusowych przesiedleń miały ogromny wpływ na język białoruski. Miejmy nadzieję, że po zapoznaniu się z tymi informacjami pomyślisz: „To właściwie cud, że ktokolwiek nadal mówi po białorusku” – bo tak rzeczywiście jest. Ale możesz też zapytać: „Dlaczego Łukaszenka nie zakazał wprost mówienia po białorusku?”. W końcu to wciąż język państwowy, obowiązkowy w szkołach podstawowych i średnich. 

Faktem jest, że reżim Łukaszenki potrzebuje języka białoruskiego, ponieważ jest to jedyna rzecz, która naprawdę odróżnia naród od jego sąsiadów. Bez niego Białoruś po prostu nie będzie różnić się od Rosji, a regiony tej pierwszej staną się podmiotami federacji, co już zaproponował osobiście Władimir Putin[7]. Taki scenariusz byłby koszmarem dla Łukaszenki, nie dlatego, że Białoruś straciłaby suwerenność, ale dlatego, że on straciłby władzę.

Dobrą wiadomością jest to, że jeśli język białoruski przetrwał stulecia tak trudnych wydarzeń, to na pewno przetrwa też rządy Łukaszenki. Pod rządami, które nie będą prześladować białoruskojęzycznych obywateli, co stanowi raczej niską poprzeczkę, język białoruski odzyska utraconą pozycję. Jeśli do władzy dojdzie rząd zorientowany narodowo i zniesie reformy Łukaszenki, na przykład anuluje status drugiego języka państwowego dla rosyjskiego (z założeniem, że Rosja będzie zbyt osłabiona, aby „przyjść na ratunek”), nie będzie wcale zaskakujące, jeśli za mniej niż dekadę Białorusini będą mówić głównie w swoim języku narodowym, tak jak ich europejscy sąsiedzi.

Źródła:
[1] Goskomstat. Wyniki spisu ludności ZSRR. Moskwa: Finanse i Statystyka, 1990, s. 37.
[2] Belstat. Całkowita liczba ludności (...) w Republice Białoruś. Mińsk: NSCRB, 2020, s. 36.
[3] UNESCO. Atlas języków świata w niebezpieczeństwie. 3rd ed. Paryż: UNESCO, 2010, s. 39.
[4] Nawumczyk. Siedem odrodzenia, Album Fragmenty nowej historii Białorusi (1988‑1995). Warszawa: Białoruskie wiadomości, 2006, s. 113‑116.
[5] Kotljarchuk. Tradycja białoruskiej państwowości: konflikty o przeszłość Białorusi. W: Rindzeviciute. Contemporary Change in Belarus. Huddinge: Baltic & East European Graduate School, Södertörns högskola, 2004, s. 41‑72.
[6] Feduta. Łukaszenko: biografia polityczna. Moskwa: Referendum, 2005, s. 604.
[7] Tamże, s. 628.

Dział: Polityka

Autor:
Paterson Franco Costa | Tłumaczenie: Palina Siamenava

Żródło:
https://www.voiceofbelarus.org/ru/article/kto-govorit-po-belarusski-smotrya-kogo-sprosit/

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Treść wiadomości jest wymagana.


INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE