Strona Główna >> Gruzja >> Kultura >> Recenzja Pokuty– oniryczna satyra z sowieckiej Gruzji ożywia stalinowskiego ducha

2024-02-09 10:27:03

Recenzja Pokuty– oniryczna satyra z sowieckiej Gruzji ożywia stalinowskiego ducha

Czarna komedia z lat 80. ukazująca brutalne dziedzictwo despoty, który jest równie absurdalny, jak jego zbrodnie przerażające

Kadr z filmu Pogrzebana prawda... Pokuta. Zdjęcie ze strony www.theguardian.com.

Ten fascynujący film dobrze dostarcza poczucie zakończenia: nadwyraz bolesnego zakończenia i rachunku moralnego, który musi po nim nastąpić. Ta oniryczna satyra gruzińskiego reżysera Tengiza Abuladze powstała w 1984 roku, ale przed premierą była wstrzymana jeszcze przez trzy lata. Chodziło nie tyle o zaszyfrowaną krytykę stalinizmu – dla której władze radzieckie już dawno nauczyły się papugować swoją żałosną dezaprobatę – ale o małoduszną lojalność wobec pamięci stalinowskiej, która utrzymywała się w ZSRR od pokoleń oraz tabu, które nawet wtedy zakazał poważnej ponownej oceny zbrodni stalinowskich i ekshumacji ich pogrzebanej grozy. Teraz Pokuta odżyła, a jej dziwna teatralność i szaleństwo są bardziej niepokojące niż kiedykolwiek.

Po części dziwaczna przypowieść, to absurdalny socrealistyczny atak na władzę i przemoc państwa. Podobnie jak Błękitne Góry, stworzone mniej więcej w tym samym czasie przez kolegę Abuladzy, Eldara Shengelaię, jest to przerażająca zapowiedź całkowitego upadku imperium radzieckiego, które nastąpi już za kilka lat. Jednak ton lodowatej ironii dystansu zostaje w końcowej części filmu zatarty przez wycie prawdziwego emocjonalnego horroru i udręki – i wtedy tytuł filmu zaczyna nabierać sensu.

We współczesnej Gruzji (tj. w latach 80. XX w.) jesteśmy świadkami uroczystego pogrzebu niejakiego Varlama Aravidze (Avtandhil Makharadze), burmistrza małego miasteczka i aparatczyka partyjnego w czarnej koszuli, którego zastraszające rządy terroru stworzyły dziedzictwo strachu, które pozostawiły po sobie jego ocalałe ofiary i współwinni politycy próbują przemienić się w rodzaj szczerego smutku. W pogrzebach biorą udział jego niespokojny syn w średnim wieku Abel (również grany przez Makharadze) i wnuk zmarłego Tornike (Merab Ninidze). Jednak miasto jest przerażone, gdy zwłoki Aravidze zostają odkopane w ramach protestu przez miejscową kobietę imieniem Keti (Zeinab Botsvadze), która pozostawia rozkładające się ciało wystawione na otwartej przestrzeni niczym parodia zombie-woskowego posągu sowieckiego, nieumarłego przypomnienia tyranii. Ciało zostaje ponownie pochowane, ale ona znajduje sposób, aby je odkopać: powrót wypartych. 

Dzieje się tak, ponieważ Keti jako ośmioletnia dziewczynka pamięta przerażający sposób, w jaki Aravidze pomagał jej ojcu-artyście, zanim skazał go na wygnanie (i zabicie) za rzekome dekadenckie zbrodnie artystyczne; Aravidze zniszczył także kościół, którego freski religijne podziwiał jej ojciec. Ten sam morderczy los spotkał jej matkę, a także miejscowego sędziego i sekretarza magistratu. Wszystko to pojawia się w retrospekcji traumatycznego dzieciństwa Keti, uzupełnionej wytrącającymi z równowagi sekwencjami snów i halucynacyjnymi przerywnikami, które mogą, ale nie muszą być na jawie.

Jeśli chodzi o niewypowiedzianą, nadętą pompatyczność Aravidza – oczywiście przypomina Stalina, a Makharadze faktycznie grał Stalina w telewizyjnej adaptacji thrillera Roberta Harrisa Archanioł z 2005 roku. Ale jego cienkie wąsy przypominają Hitlera, paramilitarny mundur sprawia, że wygląda jak Mussolini, a jego zaczesane do tyłu włosy bardzo przypominają brytyjskiego Oswalda Mosleya. (Ale moim zdaniem dzieje się tak po prostu dlatego, że Mosley próbował wyglądać jak Mussolini i Hitler). Aravidze jest faszystą opery komicznej, który uważa się za śpiewaka operowego. Ale nie ma nic zabawnego w przemocy, której się dopuszcza. Wnuk tyrana, Tornike, wspiera Ketiego, jest przytłoczony winą swojej rodziny i nie może znaleźć sposobu na pogodzenie się z prawdą. Surrealizm i zawirowanie obrazów to po części strategiczna dwuznaczność, która pozwala twórcy ominąć cenzora. Ale Abuladze pokazuje nam również, że są one rodzajem symptomu nadużycia, sposobem, w jaki umysł odwraca się od bolesnych myśli i wspomnień, przekształcając je w coś innego. 

Można powiedzieć, że ten znakomicie nakręcony film wywarł wpływ i sam pozostawał pod wpływem Terry'ego Gilliama i Emira Kusturicy, a później mógł znaleźć echo w Śmierci Stalina Armando Lannucciego. To makabryczny, ale skuteczny rodzaj politycznego protestu przeciwko amnezji.

Dział: Film

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Treść wiadomości jest wymagana.


INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE