Strona Główna >> Ukraina >> Kultura >> Recenzja filmu animowanego “Mawka i strażnicy lasu”
Recenzja filmu animowanego “Mawka i strażnicy lasu”
Jak prawie każdy ukraiński projekt filmowy z pretensjami do bycia czymś poważnym, podróż filmu animowanego "Mawka i strażnicy lasu" nie jest łatwa w dotarciu do widzów.
Produkcja rozpoczęła się jeszcze w 2015 roku, a od tego czasu film animowany przeszedł przez kilka skandali i znaczącą zmianę koncepcji. Ekipa nie porzuciła jednak pomysłu na ponowne opowiedzenie "Leśnej piosenki" Lesi Ukrainki w nowy sposób.
Na początku marca "Mawka i strażnicy lasu" trafiła wreszcie do ukraińskich kin. Zatem premiera w Polsce będzie dopiero 14 lipca 2023 roku.
Jak więc wyglądała jedna z pierwszych ukraińskich wiosennych premier kinowych? I dlaczego zyskała tak dużą popularność w Ukrainie?
Fabuła filmu wykorzystuje znane motywy z oryginalnej pracy Lesi Ukrainki, ale reinterpretuje je w nowoczesny i łagodniejszy sposób. Koncentruje się na relacji między Mawką, strażniczką lasu, a Łukaszem, zwykłym chłopcem. Mawka ma za zadanie przede wszystkim chronić przyrodę, ale zakochuje się w Łukaszu ze względu na jego talent muzyczny. A związek tych dwóch tak różnych charakterów chce wykorzystać Kilina, która szuka w lesie tajemnicy wiecznego życia.
Jeśli sięgnąć do oryginalnej sztuki Lesi Ukrainki, to zakończenie jest dalekie od szczęśliwego. Ale autorzy filmu "Mawka" nie ukrywali, że starali się uczynić tę historię bardziej przystępną i przyjemną w odbiorze. Bądźcie więc przygotowani, że animowana "Mawka" nie jest dokładnym retellingiem, ale swobodną interpretacją oryginału. Głównym elementem wspólnym dla pisanej odręcznie i animowanej Leśnej piosenki jest kontrast między tym, co ludzkie, a tym, co magiczne. Kontrast pomiędzy Mawką i jej światem baśniowych stworzeń a ziemskim, ale wciąż uroczym Łukaszem, który znajduje się w centrum odwiecznej ludzkiej intrygi, przewija się przez cały film. Klasyczny materiał źródłowy nadał adaptacji dość mocnych podtekstów, co czyni ją zbliżoną do dzieł Pixara.
Bajkowa strona "Mawki" jest ciekawa i bawi mitologią ukraińską. Obyło się jednak bez niespodziewanych odkryć. Przecież wszyscy już setki razy widzieliśmy zabawne gadające stwory.
A z 'ludzką' stroną okazało się ciekawiej. Jeśli praca Lesi Ukrainki przedstawiała zwykłe wiejskie życie, to "Mawka i strażnicy lasu" nawiązuje do pewnych elementów z gatunku steampunk. Z tego powodu, pod względem znaczeń artystycznych, kreskówka okazała się jeszcze ciekawsza niż spektakl w teatrze.
Można też dodać, iż większość widzów nie była zainteresowana zwrotami akcji, ale wizualną częścią Mawki. W końcu reklamowano go jako najdroższy film animowany zrealizowany na Ukrainie. A z trailerów wynikało, że animacja może być potencjalnie jedną z najlepszych od ukraińskich animatorów. I tak też się okazało. Pod względem wizualnym "Mawka i strażnicy lasu" prezentuje się niezwykle przyjemnie. Owszem, jest to ewidentna imitacja stylu Pixara bez próby wyróżnienia się, jak połączenie grafiki dwuwymiarowej z trójwymiarową. Ale imitacja ta jest wysokiej jakości i artystycznie przyjemna.
A propos dźwięku, to film ten brzmi tak świetnie, jak to tylko możliwe. Dotyczy to zarówno aktorów głosowych, jak i ścieżki dźwiękowej oraz ogólnie pojętego sound designu. A Nina Matvienko jako opowiadaczka trafia w samo serce.
Próbując "być jak Pixar", rysownicy nie zdołali zachować równowagi między wątkami "dorosłymi" i "dziecięcymi". "Mawka" skłania się ku tym drugim, co również oddala adaptację od materiału źródłowego, ale już nie w tak pozytywny sposób.
Otóż, jest to ciekawa interpretacja starej fabuły Leśnej pieśni Łesi Ukrainki, a elementy steampunkowe są płynnie wplecione w opowieść. Zrobiona jest znakomita praca z dźwiękiem, a także w filmie widzimy dobrą grafikę na zachodnim poziomie. Wyjściem jest niezwykle kompetentny i celny film rysunkowy, który pokazuje swoją wartość pod każdym względem.
Moim zdaniem, ten film jest warty do obejrzenia, bo naprawdę mocno fascynuje!
Dział:
Autor:
Sofiia Stefaniuk
Żródło:
własne