Strona Główna >> Białoruś >> Społeczeństwo >> Na granicy Białorusi i UE ponownie występują duże kolejki
Na granicy Białorusi i UE ponownie występują duże kolejki
Jak teraz można przekroczyć lądową granicę między Białorusią a UE i z czym muszą zmierzyć się osoby chcące opuścić Białoruś samochodem lub autobusem? Reportaż DW z Brześcia.
Po 1 marca kolejki na granicy polsko-białoruskiej znacznie się wydłużyły. Zdjęcie: DW.
Po zamknięciu od 1 marca 2024 roku dwóch przejść granicznych między Białorusią a Litwą sytuacja znacznie się pogorszyła, a także na jedynym przejściu granicznym dla pasażerów między Polską a Białorusią, które znajduje się w Brześciu. Oprócz dużej liczby samochodów osobowych przy przejściu granicznym, ponownie pojawiły się kolejki autobusów - zarówno regularnych, jak i turystycznych. Co mówią na temat tej sytuacji Białorusini, którzy poświęcają dużo czasu na przekraczanie granicy?
„Sytuacja jest napięta, dochodzi do konfliktów”
Wiele osób zauważyło, że sytuacja przy wyjeździe z Białorusi do Polski gwałtownie zmieniła się na początku marca, szczególnie w Brześciu. Miejscowy mieszkaniec, Sergiej, opowiada, że regularnie jeździ obok przejścia granicznego z powodów służbowych i zauważa skupienie samochodów.
„Ze względu na dodatkowy dzień wolny przypadający na 8 marca, kolejka do przejścia granicznego gwałtownie wzrosła,” - mówi mężczyzna. - Czuło się, że ludzie postanowili skorzystać z długiego weekendu i zdążyć zjechać „za rzekę” (tak w Brześciu nazywa się przekraczanie granicy przez rzekę Bug Zachodni). To, co rzucało się w oczy najbardziej: dużo samochodów miało numer rejestracyjny z Grodna, wcześniej takiego zjawiska nie było obserwowane. Wydaje się, że to skutki dla tego miasta, gdzie teraz przejścia graniczne z Polską i Litwą są zamknięte.
O wzmożonym ruchu w pierwszych dniach marca poinformowała również mieszkanka Brześcia Maria, która potrzebowała prawie doby, aby przekroczyć granicę. „Razem z mężem śledziliśmy sytuację z wyprzedzeniem, wybieraliśmy odpowiedni moment, aby dotrzeć do punktu kontrolnego”- wspomina Maria. - Ale kolejka po 1 marca nie znikała, tylko się zwiększała. Wtedy zrozumieliśmy, że nie ma sensu czekać i trzeba stanąć w kolejce”.
Kobieta opowiada, że obok nich stały samochody z różnych regionów Białorusi. Ludzie dzielili się, że wcześniej podróże do Europy odbywali przez przejście graniczne „Privalka” w kierunku litewskim, ale teraz byli zmuszeni zmienić trasę.
„Wielu ludzi rozczarowane są tym, co obecnie dzieje się na granicy: przecież ludzie muszą podróżować nie tylko po zakupy, ale również w sprawach zawodowych, odwiedzając krewnych” - mówi Maria. - Naturalnie, sytuacja jest napięta, dochodzi do konfliktów, gdy pojawiają się osoby chcące ominąć kolejkę.
Kto i jak zarabia na kolejkach przy granicy?
Biznes sprzedaży miejsc w kolejce do punktu kontrolnego istnieje w Brześciu od dawna. Tylko w okresie pandemii koronawirusa zanikł, ale wtedy ogólnie przekraczanie granicy było poważnie utrudnione przez ograniczenia sanitarno-epidemiologiczne. Po ich zdjęciu sytuacja wróciła do normy: pośrednicy oferujący możliwość szybszego przekroczenia granicy proponują zainteresowanym kilka opcji.
Najpopularniejszym sposobem jest za określoną opłatą zakup miejsca w kolejce. Schemat działania jest następujący: kierowca zajmuje kolejkę swoim samochodem i w miarę zbliżania się do punktu kontrolnego informuje w specjalnych czatach na platformach komunikacyjnych o gotowości do oddania miejsca.
Ceny za usługę różnią się w zależności od wielkości kolejki. W najbardziej obciążonych dniach miejsca były sprzedawane za kwotę 80 euro i więcej. Istnieje również opcja, że osoby chcące zarobić gotowe są zastąpić kierowcę w jego samochodzie, gdy trzeba czekać bardzo długo. Jednakże takie propozycje głównie pasują mieszkańcom Brześcia: oni mogą wrócić do domu i odpocząć w normalnych warunkach.
Według miejscowej mieszkanki Marii istnieje także inny, znacznie bardziej niebezpieczny sposób. „Młodzi ludzie podchodzą do samochodów znajdujących się na końcu kolejki i oferują swoją pomoc, aby auto mogło zbliżyć się do przejścia granicznego” - ujawnia schemat kobieta. - Jeśli kierowca zgadza się zapłacić za taką „usługę”, to towarzyszą mu wzdłuż kolejki i próbują wpleść się w ruch innych samochodów. Czasami kończy się to nie tylko słownymi sprzeczkami, bo nikt nie chce przepuszczać „obcych”.”
Mieszkanka Brześcia zauważa, że podobnie próbuje się „regulować” kolejkę również po stronie polskiej - podczas wjazdu do Białorusi. Jednakże tam o porządek przy przejściu granicznym częściej dba policja.
Na granicy również zarabia się na ubezpieczeniach
Kolejny biznes na granicy, który powstał stosunkowo niedawno, jest związany z nałożonymi sankcjami wobec Białorusi i Rosji. Od 1 czerwca 2023 roku oba kraje zostały wyłączone z międzynarodowego systemu ubezpieczeń „zielona karta”, a wcześniej wydane polisy ubezpieczeniowe zostały anulowane.
Teraz ubezpieczenie trzeba kupować na granicy, ale na granicy polskiej jest to na razie niemożliwe. Jedyną opcją dla osób wyjeżdżających do Europy przez Brześć, jeśli nie mają długoterminowej umowy ubezpieczenia, jest zakup ubezpieczenia przez agenta w Polsce. W takim przypadku „zielona karta” będzie kosztować około 150 złotych (około 35 euro). Jeśli kupisz ubezpieczenie na granicy z Litwą lub Łotwą, kosztuje to 50 euro.
Jak ustaliło DW, od niedawna konkurencję legalnym agentom ubezpieczeniowym zaczęli robić obywatele, którzy często podróżują do Polski. Teraz w grupach tematycznych i czatach można znaleźć ogłoszenia o treści: „Kupię ubezpieczenie na twój samochód w Polsce”. Taka usługa kosztuje dodatkowo 20-30 białoruskich rubli w dodatku do kosztu samej polisy ubezpieczeniowej.
Jak opowiada kierowca Sergiej, usługa ta okazała się bardzo poszukiwana. „Formalnie jest to zabronione, ale w Polsce nie przewidziano kar za takie naruszenia” - zauważa mieszkaniec Brześcia. „Dlatego znaleźli się przedsiębiorczy ludzie, którzy jeździli do sąsiedniego kraju i na zamówienia wykonywali polisy ubezpieczeniowe dla samochodów, które wkrótce miały przekroczyć granicę”.
Białoruskie siły porządkowe postanowiły powstrzymać takie działania. Na początku marca Sąd Gospodarczy Obwodu Brzeskiego rozpatrzył sprawę lokalnego przedsiębiorcy, oskarżając go o nielegalne uzyskiwanie dochodów. Według wersji sądu, od lipca do października 2023 roku mężczyzna zarobił na wydawaniu ubezpieczeń ponad 300 tysięcy białoruskich rubli (około 85 tysięcy euro).
Przedsiębiorcy skonfiskowano 30% uzyskanego dochodu i nałożono grzywnę w wysokości 4000 rubli (1130 euro). Jednak, jak wynika z ogłoszeń w czatach, chętnych do zarabiania w ten sposób nie ubywa.
Podróże autobusami stały się wolniejsze i droższe
Kolejki na białorusko-polskiej granicy teraz tworzą się nie tylko wśród samochodów osobowych, ale także autobusów. W miniony weekend autobusy zajmowały dwa pasy przy przejściu granicznym w Brześciu, a oczekiwanie i kontrola ciągnęły się przez wiele godzin.
Kierowca autobusu dalekobieżnego Andriej (imię zmienione. - Red.) regularnie jeździ z Brześcia do Warszawy i Białej Podlaskiej. Jak twierdzi, zamknięcie litewskich przejść granicznych od razu odbiło się na polskim kierunku. „Dopóki działał punkt kontrolny „Priwalka”, niektóre autobusy z Grodna i Mińska jechały tranzytem przez Litwę do polskich miast” - mówi Andriej. – „Teraz jest to bezsensowne: pozostałe litewskie przejścia graniczne są oddalone od Polski, a wszystkie trasy prowadzą przez Brześć".
Andrzej opowiada, że nie wszyscy przewoźnicy szybko zorientowali się w zmienionej sytuacji: niektórzy jechali na granicę do Brześcia, nie informując o tym polskich służb. „Jeśli autobus wykonuje regularną trasę, konieczne jest uzyskanie specjalnego zezwolenia” - wyjaśnia kierowca. - W przeciwnym razie autobus będzie traktowany jako turystyczny i na polskiej granicy spędzi znacznie więcej czasu”.
Ale nawet regularne autobusy teraz długo czekają na przejściach granicznych, a niemożliwe jest zachowanie harmonogramu podróży. „Czasami można przejechać obie granice w trzy godziny, a czasami utkniesz na 12 godzin - niemożliwe jest przewidzenie, jaka będzie sytuacja w danym dniu” - opowiada rozmówca DW.
Andrzej obawia się, że sytuacja może się pogorszyć wraz z nadchodzącymi majowymi świętami i sezonem letnim. Jego zdaniem wpłynie to również na koszt podróży, które już teraz drożeją. Obecnie cena biletu na autobus z Mińska do Warszawy zaczyna się od 125 białoruskich rubli (około 35 euro), ale większość przewoźników wystawia bilety po 150 rubli. Prawie tyle samo (około 40 euro) kosztuje także bilet w drugą stronę - z Warszawy do Mińska, ale w tym przypadku bilety należy kupować z wyprzedzeniem.”
Dział:
Autor:
Ales Petrovich | Tłumaczenie: Palina Siamenava
Żródło:
https://www.dw.com/ru/na-granice-belarusi-i-es-snova-bolsie-oceredi/a-68549439