Strona Główna >> Białoruś >> Społeczeństwo >> „To jest historia detektywistyczna”. Białorusin chciał tylko dojechać Flixbusem do Warszawy, finalnie stracił pieniądze i MacBooka

2024-08-03 19:57:50

„To jest historia detektywistyczna”. Białorusin chciał tylko dojechać Flixbusem do Warszawy, finalnie stracił pieniądze i MacBooka

Aleksandr, reżyser i operator filmowy, podzielił się na kanale Telgram o polskim IT Dzik Pic historią swojej wyjątkowo nieudanej podróży Flixbusem. Nie tylko został porzucony nocą na stacji benzynowej bez rzeczy osobistych i paszportu, ale przez kilka dni próbował odzyskać swój bagaż, który zawierał przedmioty o wartości 10 000 euro.

Zdjęcie: Dworzec autobusowy „Nowajasnieniewskaja” w Moskwie. Zdjęcie ma charakter poglądowy.

A kiedy udało mu się go odzyskać, okazało się, że brakuje jego MacBooka i gotówki. Aleksandr złożył już zawiadomienie na policji i czeka na rozwój sprawy. Oto jego relacja. 

„Przychodzę, a autobus odjeżdża beze mnie” 

To jest historia detektywistyczna. 4 czerwca jechałem nocnym autobusem Flixbusa do Warszawy po Krakowskim Festiwalu Filmowym. Pierwszy przystanek był w Kielcach, ale kierowca powiedział, że będzie jeszcze jeden dalej, na stacji benzynowej, około 10-15 minut później. Będzie można kupić kawę, pójść do toalety, rozprostować nogi, czasu miało wystarczyć. OK, poczekałem na postój na stacji benzynowej. Wysiadłem, zamówiłem kawę. W pewnym momencie wróciłem do kabiny autobusu po termos, aby zabrać kawę ze sobą i nikt na mnie nie czekał. Kierowca widział co najmniej dwa razy, że wyszedłem do sklepu. A potem wracam i autobus odjeżdża beze mnie! Wcześniej niż obiecano, może 8-9 minut po przyjeździe na przystanek. Próbowałem nawet biec za nim, ale autobus się nie zatrzymał. A w kabinie było osiem osób. Kierowca mógł policzyć i zobaczyć, że kogoś brakuje. 

Dobra, w porządku. Ale w walizce w autobusie zostawiłem kamerę filmową. A w kabinie, na moim siedzeniu - plecak z moim białoruskim paszportem, najnowszy model MacBooka, aparat fotograficzny z obiektywem o wartości trzech tysięcy euro, słuchawki o wartości 300 euro i kolejne półtora tysiąca euro w gotówce. Ale co najważniejsze, wraz z autobusem odjechały materiały mojego filmu, nad którym pracowałem przez ostatnie pięć lat, oraz projekt korekcji kolorów! Zadzwoniłem na infolinię. Powiedzieli, że nie mają numeru kierowcy i nie mogą mi go podać. Ale skontaktują się z kontrolą ruchu i innym jeszcze jakimś działem i spróbują się z nim dogadać. W końcu, po kilku seriach telefonów (za każdym razem z nowym operatorem) kierowca oddzwonił i potwierdził, że rzeczy są w kabinie, a on zadba o ich bezpieczeństwo. Ale fakt, że stałem na stacji benzynowej na środku autostrady w nocy i nie było jasne, jak mam dostać się do Warszawy, nie za bardzo interesował obsługę techniczną. Nie zapłacili za hotel, taksówkę ani nawet za nowy bilet. Musiałem jechać autostopem. 

„Potem dowiedziałem się, że Flixbus to coś w rodzaju Ubera, ale z autobusami” 

Nazajutrz, kiedy oprzytomniałem, zacząłem ponownie dzwonić do FlixBusa z pytaniem, gdzie mogę odebrać swoje rzeczy. Powiedzieli mi, że mają dwa tygodnie na poinformowanie mnie, gdzie znajduje się moja walizka i plecak. Zostały one umieszczone w kategorii "zapomniane i zagubione" (mimo że dokładnie wiedziałem, gdzie są - autobus jechał do Warszawy!). I że muszę wypełnić formularz na ich stronie internetowej ( tak też zrobiłem). Na koniec prawie krzyczałem do telefonu: "Czy zdajecie sobie sprawę, że jestem w Warszawie tylko na kilka dni, przyjechałem tu na zdjęcia, a potem muszę jechać na Białoruś? A ja mam paszport, swoje rzeczy i film w walizce! Chcę wiedzieć, gdzie są moje rzeczy!". Potem dowiedziałem się, że Flixbus to coś w rodzaju Ubera, ale z autobusami. Zawierają umowy z małymi firmami i dają im naklejkę „Flixbus”. Ale mają małe biuro w Warszawie. Poszedłem tam. Pracownica biura powiedziała, że wie o sytuacji i skontaktuje się z kierowcą. Następnie usłyszałem ich rozmowę (mówię płynnie po polsku). Kierowca twierdził, że owszem, walizka jest, ale plecaka nie ma. Ale ja mam AirTagi zarówno na walizce, jak i na plecaku, i widzę, że są w różnych miejscach. Mówię, że dobrze, mam tam AirTagi, po prostu pójdę na policję i powiem im, gdzie znajdują się znaczniki. Kierowca poprosił o podanie mnie do telefonu. Zapytał, czy mogę zobaczyć konkretną geolokalizację i obraną ścieżkę urządzenia śledzącego. Potwierdziłem, że tak i podałem lokalizację. Potem coś zaczęło się dziać po drugiej stronie słuchawki i kierowca poprosił mnie o podyktowanie mojego prywatnego numeru telefonu. Pięć minut później oddzwanił, pytając, czy nadal jestem w biurze FlixBusa. Skłamałem, że nie. A on zaczął mi mówić, żebym nie podejmował pochopnych decyzji, nie informował policji i pracowników FlixBusa, bo będzie wielki skandal. Że wie „jak odzyskać mój plecak” w ciągu kilku dni. Powiedziałem mu, że możemy to załatwić między sobą, ale pod warunkiem, że wszystkie rzeczy, które były w plecaku, tam będą. Późniejsze rozmowy nagrałem już na dyktafon i przekazałem policji. 

„Moja walizka pojechała kolejnym autobusem do Budapesztu” 

Po tej rozmowie zgłosiłem się do polskiej policji. Nie byli jednak zainteresowani faktem, że miałem geolokalizację. Powiedzieli mi, żebym „poczekał kilka dni”, a dopiero jeśli nic nie odzyskam lub mój bagaż nie będzie kompletny, złożył zawiadomienie. Swoją drogą, z walizką była zabawna sprawa. Ponieważ autobus przyjechał do Warszawy w nocy, biuro, w którym zostawia się zagubione rzeczy, było zamknięte. Moja walizka pojechała więc do Budapesztu innym autobusem i dopiero potem wróciła do Warszawy (nie mam pojęcia, kto i jak zadbał o bezpieczeństwo mojego bagażu). Ponownie zgłosiłem się do biura. W formularzu zaznaczyłem, że walizka została mi zwrócona, ale plecak nie. Potem przyszedł inny pracownik firmy, Oliwer, i powiedział, że firma kontraktowa, z którą wtedy podróżowałem, dzwoniła i pytała o sytuację. I, jak powiedział inny pracownik biura, numer dzwoniącego był taki sam jak numer kierowcy. Oliwer oburzył się i poprosił mnie o wyjaśnienie, co tu się dzieje. Opowiedziałem mu, a on wziął sobie moją historię do serca. Powiedział, że zdecydowanie powinienem powiedzieć o tym przełożonym. Odpowiedziałem, że najpierw potrzebuję odzyskać plecak. 

„Na co kierowca odepchnął mnie od autobusu” 

W końcu kierowca powiedział mi, że mam się stawić w takim a takim miejscu o takiej a takiej godzinie. Że przekaże mi plecak i że powinienem przyjść osobiście i sam. Ale potem z jakiegoś powodu postanowił zmienić zdanie i powiedział, że przekaże rzeczy swojemu koledze. Opowiedział mi też jakąś dziwaczną historię, że kierowcy zamienili się autobusami, a mój plecak został niezauważony w autobusie i pojechał na północ w kierunku morza (choć według AirTag znajdował się na południu, między Katowicami a Krakowem). I że spróbuje przełożyć rejsy tak, żeby autobus jadący na północ dojechał do autobusu jadącego do Warszawy. W ten sposób mój plecak dotarłby do Warszawy o 5.45 rano, czyli na stację Warszawa Zachodnia. Chociaż panowie z FlixBusa powiedzieli mi później, że ten autobus nie jedzie przez Warszawę, ale odjeżdża z niej. 

Przyjechałem na stację kolejową o piątej rano. Miałem ze sobą mojego przyjaciela i Oliwiera jako przedstawiciela firmy. W każdym razie autobus podjeżdża, a ja widzę tego kolegę i mój plecak obok jego siedzenia. Podszedłem do niego i powiedziałem, że przyszedłem po plecak. On na to: „Tak, tak, ale najpierw muszę wpuścić pasażerów. Dobra, czekam”. Następnie próbuję dostać się do kabiny. Mówię mu, że muszę sprawdzić, czy wszystkie rzeczy są na swoim miejscu. Na co kierowca odepchnął mnie od autobusu. Oliwer podchodzi, pokazuje swoją legitymację i opóźnia odjazd. W tym momencie zaczyna się cyrk. Kierowca zaczyna mówić, że nie zna nazwiska mężczyzny, który wręczył mu plecak. Chociaż, jak rozumiem, ten człowiek ma jakąś tam niemałą pozycję w ich firmie. Nie tylko prowadzi, ale także planuje połączenia. Zaczynam więc sprawdzać plecak i widzę, że nie ma w nim MacBooka ani gotówki. Dzwonię na policję, policjanci przyjeżdżają. Kierowca na początku nie chciał się nawet wylegitymować. Ale po tym, jak zagrozili, że porozmawiają z nim na komisariacie, podał swoje nazwisko. 

Następnie udałem się z Oliverem na posterunek policji i złożyłem zawiadomienie o kradzieży. Przesłuchiwali mnie przez kilka godzin, a ja pokazałem im nagranie ze spotkania na dworcu kolejowym, dyktafon z nagraniami rozmów i tak dalej. Co będzie dalej ze sprawą, jeszcze nie za bardzo wiem. Napisałem wniosek o zapoznanie się z aktami sprawy. Ale mój śledczy jest na urlopie do początku sierpnia, więc pewnie do tego czasu nie otrzymam żadnych materiałów. Sam Flixbus wysłał mi tylko oschłego maila, że moje rzeczy się nie odnalazły. Nikt nie odpowiedział na moje pismo, w którym szczegółowo opisałem całą historię i wysłałem je na fizyczny adres firmy w Warszawie listem poleconym. Żadnej rekompensaty finansowej, żadnych przeprosin. 

Autor:
Zerkalo | Tłumaczenie: Julia Korzeniowska – praktykantka fundacji: https://fundacjaglosmlodych.org/praktyki/

Żródło:
https://news.zerkalo.io/life/74853.html

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Treść wiadomości jest wymagana.


INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE