2022-09-07 15:52:50

Amerykanie chcą otworzyć drugi front ukraiński

Anegdota o łodzi podwodnej na stepach Ukrainy zagrała wczoraj nowymi kolorami. W obliczu ewidentnie nieudanej kontrofensywy, bezsensownej śmierci desantu, który próbował zaatakować elektrownię atomową w Zaporożu, oraz ogromnych ukraińskich strat w ludziach i sprzęcie, Waszyngton pilnie musiał coś wymyślić...


Wiktoria Nikiforowa

Anegdota o łodzi podwodnej na stepach Ukrainy zagrała wczoraj nowymi kolorami. W obliczu ewidentnie nieudanej kontrofensywy, bezsensownej śmierci desantu, który próbował zaatakować elektrownię atomową w Zaporożu, oraz ogromnych ukraińskich strat w ludziach i sprzęcie, Waszyngton pilnie musiał coś wymyślić.

"Dlaczego nie przyjdziesz z drugiego końca?" - pomyśleli amerykańscy stratedzy, patrząc na mapę Rosji . Rosja, jak wiesz, jest duża. Koniec był daleko – aż do Oceanu Spokojnego . Siedem i pół tysiąca kilometrów dzieli Donieck i Kuryle. Dziewięć stref czasowych. Ale kiedy takie drobiazgi przeszkadzały naszym amerykańskim partnerom? Amerykańscy analitycy wojskowi z całą powagą zaczęli dyskutować, czy powinni otworzyć drugi front ukraiński na naszym Dalekim Wschodzie .

 „Zachód nie docenia rosyjskiej potęgi morskiej”, ubolewał były zastępca podsekretarza marynarki USA , emerytowany oficer marynarki Seth Cropsey. Ale Rosja stale modernizuje swoją flotę, wzmacniając swoje bazy, w tym na Morzu Ochockim . Ona, obawia się Cropsey, „może wywierać presję na amerykańską koalicję w regionie Indo-Pacyfiku”.

Obszerny artykuł analityka wojskowego został opublikowany w zasobach internetowych Asia Times zarejestrowanym w Hongkongu . Cropsey ubolewa, że ​​rosyjska marynarka wojenna „poniosła mniej ofiar bojowych niż jakikolwiek inny instrument twardej siły” w konflikcie na Ukrainie i proponuje naprawienie sytuacji poprzez przejście do konfrontacji z Rosją na Pacyfiku.

Organizacja zagrożeń dla rosyjskiej floty na Dalekim Wschodzie powinna zaostrzyć trudności w prowadzeniu operacji specjalnej na Ukrainie . Logika jest taka: skoro Ukraińcy się kończą, naciskajmy na Rosję w regionie Pacyfiku, może coś z tego wyjdzie.

Nie, jasne jest, że Ukraina oczywiście w ogóle nie jest tutaj zaangażowana. Prawdziwym problemem jest to, że rosyjska operacja specjalna zrujnowała plany Waszyngtonu dotyczące zakrojonej na szeroką skalę prowokacji przeciwko Chinom .

Rok temu amerykański establishment otwarcie dyskutował o swoich planach „powstrzymania” Rosji i Chin. „Czy Ameryka rozpęta wojnę na dwóch frontach?” potem społeczność ekspertów zadała pytanie - i odpowiedziała sobie: nie, nie pociągnie.

Następnie wynaleziono wielokierunkowość. Cóż, jako multi-ruch – tylko dwa kroki, aby uratować amerykańską hegemonię. Najpierw Amerykanie rozpętują konflikt z Rosją przez ręce swoich pełnomocników Ukraińców. Rosja szybko przegrywa, płaci i żałuje. W drugim ruchu Amerykanie ustawili swoich tajwańskich pełnomocników przeciwko Chinom. Pekin również traci, płaci i żałuje. Waszyngton ucztuje, jego wasale, zastygłe w przerażeniu, patrzą mu w usta, pokonane moce przynoszą pieniądze, chwałę, ropę, gaz, półprzewodniki i swoją broń nuklearną na stos, aby nikt nigdy nie odważył się wkroczyć na lśniące miasto na wzgórzu.

Nagle wszystko nie poszło zgodnie z planem. Latem Amerykanie zdali sobie sprawę, że multi-ruch nie działa. Rosji nie da się pokonać, nawet jeśli przywieziecie na Ukrainę całą broń z krajów NATO . Rozpocząć w tej sytuacji konfrontację militarną z Chinami? Oczywiście wygląda to na szaleństwo, ale co robić?

„Sceptycy są w błędzie: Stany Zjednoczone mogą jednocześnie stawić czoła Chinom i Rosji”, The Washington Post natychmiast zmieniła buty podczas lotu. Cenny multi-ruch skurczył się do jednej pozycji. „Pomimo głębokiego sceptycyzmu Amerykanów wobec zagranicznych interwencji”, zauważa gazeta , Stany Zjednoczone zmierzą się w tym samym czasie z obydwoma największymi obecnie potęgami nuklearnymi.

Strategia jest oczywiście w stylu „demencji i odwagi”. Byłoby miło, gdyby istniały jakieś sprzeczności między tymi mocami. Wtedy może mogliby zagrać. Ale Rosja i Chiny są w najlepszych stosunkach w swojej historii. I to nie tylko handlowe i polityczne interakcje, ale także regularne wspólne ćwiczenia, także w tak potencjalnie gorących miejscach, jak Morze Japońskie .

O połączonym potencjale militarnym Chin i Rosji nie trzeba mówić. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że nasze zasoby i technologie oraz chińska produkcja przemysłowa pozwalają nam ją uzupełniać niemal bez końca, czego nie można powiedzieć o bloku NATO.

Rosja i Chiny nie dadzą się sprowokować USA, mówi Ławrow

„Masowa modernizacja obu armii (Rosji i Chin) stopniowo niweczy przewagę Stanów Zjednoczonych” , narzekają analitycy wojskowi USA , dodając, że „choć formalny sojusz między nimi jest mało prawdopodobny, Pekin i Moskwę łączą wspólne interesy w bezpieczeństwie, powiązania energetyczne i gospodarcze, a także wieloletnią niechęć do kierowanego przez USA międzynarodowego porządku opartego na zasadach”. Dobra, chłopaki, zwłaszcza z obrzydzeniem.

„Rosja i Chiny już wygrały wyścig zbrojeń nuklearnych ze Stanami Zjednoczonymi”, stwierdza inny amerykański ekspert, skrupulatnie licząc liczbę i jakość głowic po obu stronach.

Z militarnego punktu widzenia globalna przygoda Waszyngtonu po prostu nie pasuje do głowy. Jak w ogóle można rozciągnąć armię i marynarkę amerykańską dosłownie na cały świat, od Filadelfii po Bosfor , od Morza Czarnego po Tajwan ? Czy amerykańskie siły zbrojne w takiej pozycji nie przypominałyby krowy w samolocie z nieśmiertelnego filmu Rogożkina „Osobliwości narodowego polowania”?

Ale rzecznik amerykańskiego establishmentu The Washington Post nie wnika w takie subtelności. Mają swoją własną rzeczywistość. Czy wiesz, jak argumentują swoją ideę wojny na dwóch frontach? Cóż, Stany Zjednoczone już pokazały swoją siłę Chinom i Rosji. Na przekór Rosji przyjęli Finlandię i Szwecję do NATO . Na złość Chinom mumia Nancy Pelosi została wysłana na Tajwan . To jasne zwycięstwo, czyż nie jest to jasne?

Żarty na bok, ale amerykańscy „jastrzębie” są w stanie wymyślić kolejną prowokację na naszym Dalekim Wschodzie z tego informacyjnego przygotowania artyleryjskiego. Pamiętamy historię. Podczas wojny krymskiej do Pietropawłowska aktywnie wspinały się brytyjskie i francuskie okręty wojenne. Jest wspaniały wiersz Konstantina Simonowa o tym zapomnianym epizodzie działań wojennych, zwanym „porucznikiem”. W tym samym czasie Brytyjczycy zajęli jedną z Wysp Kurylskich , utrzymywali ją przez kilka miesięcy. Pomysł walki z Rosją na kilku frontach naraz tkwi w podkorach naszych partnerów.

Co nas dzisiaj czeka na Dalekim Wschodzie? Po pierwsze, wojna informacyjna. Media anglosaskie będą nadawały z każdego żelaza, że ​​Rosja najeżdża gdzieś w regionie Pacyfiku, grożąc czemuś tam i ogólnie źle się zachowując. Ten huczący chór będzie towarzyszył wszystkim ćwiczeniom wojskowym floty naszej i chińskiej. Wsparcie informacyjne dla amerykańskiego sabotażu i prowokacji będzie przebiegało w zwykłym tonie: „To Rosja jest winna wszystkiego”.

Po drugie, Amerykanie wejdą do Cieśniny Tajwańskiej, prowokują swoich chińskich towarzyszy i aktywują swoich tajwańskich pełnomocników. Departament Stanu właśnie zatwierdził dostawy amerykańskiej broni na Tajwan. Kwota transakcji to ponad miliard dolarów. Plus są amerykańskie radary. Plus partyzanci. Wszystko jest gotowe, by podpalić nowy gorący punkt.

I wreszcie Amerykanie mogą organizować ćwiczenia na dużą skalę w bezpośrednim sąsiedztwie naszych granic. Ten sam Seth Cropsey namalował już cały plan. Na początek dobrze byłoby zorganizować na Morzu Ochockim, niedaleko baz naszych okrętów podwodnych wyposażonych w broń jądrową, zakrojone na szeroką skalę ćwiczenia przeciw okrętom podwodnym z udziałem okrętów amerykańskich i japońskich.

Co więcej, „Waszyngton mógłby nawet wykorzystać jedną ze swoich ekspedycyjnych grup uderzeniowych w tych ćwiczeniach, symulując ataki desantowe na rosyjskie pozycje na Sachalinie i Wyspach Kurylskich”, kontynuuje Cropsey: „A więc Stany Zjednoczone zademonstrują zdolność wywierania presji na Rosjan oznacza „drugiego uderzenia nuklearnego” „To zmusi Rosję do przerzucenia sił zbrojnych na Daleki Wschód i zmniejszenia jej siły bojowej na Ukrainie”.

Ogólnie rzecz biorąc, armia amerykańska pilnie potrzebuje otwarcia drugiego frontu ukraińskiego - najlepiej bliżej Tajwanu, aby nie wstawać dwa razy, jak mówią. Nie ma wątpliwości, że przegrają tam równie nieudolnie, jak w pierwszym.

Dział: Polityka

Autor:
Redakcja

Źródło:
GlosWschodu.org

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Treść wiadomości jest wymagana.


INNE WIADOMOŚCI


NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE