Strona Główna >> Ukraina >> Polityka >> Komandosi Zełenskiego miażdżą wroga za linią frontu. Działają identycznie jak Wielka Brytania podczas II wojny światowej
Komandosi Zełenskiego miażdżą wroga za linią frontu. Działają identycznie jak Wielka Brytania podczas II wojny światowej
Młodzi, nieprzeszkoleni żołnierze rosyjscy boją się najazdów i przepraw przez rzeki ze strony Ukrainy w celu pojmania Rosjan.
Wojna na Ukrainie na pierwszy rzut oka nie wygląda jak wszystkie inne wojny, gdyż żołnierze mają do dyspozycji latające drony atakujące przestarzałe czołgi i drony morskie szturmujące mosty. Na szeroką skalę wykorzystuje się także sprzęt prowizoryczny, lecz zaawansowany technologicznie. Jednak mimo całego rozwoju technicznego sztuka wojenna pozostaje niezmieniona. Celem pozostaje wytrącenie i zdezorientowanie wroga przy używaniu dowolnej metody, aby go pokonać. Najstarszą formą taktyki wojennej jest wystawienie tajnego operatora za linie wroga, który wywoła zamieszanie, strach i chaos logistyczny, a którego działania są skuteczne w kampanii.
Najbardziej odczuwalne jest działanie, które przypomina replikę alianckiego Zarządu Operacji Specjalnych (SOE) z okresu drugiej wojny światowej. Prowadzi ono do śmierci ze strony wroga wskutek strategii „tysiąca cięć” i jest równie adekwatne w 2023 roku, jak w latach 40. XX wieku. Jak wtedy tak i teraz, niezwykle odważni mężczyźni i kobiety prowadzili operacje w celu zebrania informacji wywiadowczych, które pozwoliłyby na przygotowanie ataków sabotażowych w miejscach, gdzie wrogi kraj najmniej się tego spodziewał.
Podobnie jak SOE wysadziło linie kolejowe i wytwórnie ciężkiej wody zaopatrujące nazistowską machinę wojenną, tak samo Ukraińcy wyraźnie odtwarzają te działania na Krymie i za rosyjskimi liniami w różnych częściach kraju. Zagadkowe pożary w fabrykach broni, eksplozje w portach morskich, zniszczone myśliwce i wiele z tych wydarzeń mogłyby nie mieć miejsca, gdyby nie kompetentna operacja gromadzenia danych wywiadowczych, połączona ze wspaniałymi zdolnościami logistycznymi. Jednak wpływy ukraińskich ataków dronami na wysiłki Rosji są już namacalne, a wróg usiłuje przewidzieć, kiedy i gdzie mogą nadejść następne.
Osłabione morale to jeden z celów operacji specjalnych. Nic więc dziwnego, że słyszymy historie o rosyjskich żołnierzach zapijających smutki lub uciekających z pola bitwy. Młodzi, nieprzeszkoleni żołnierze rosyjscy boją się najazdów i przepraw przez rzeki ze strony Ukrainy w celu pojmania Rosjan. Ukraińscy komandosi dali przykład swoich stale rosnących umiejętności i możliwości w tym, jak torpedować wysiłki wroga.
Z kolei brawura rosyjskiej elity jest za każdym razem tłumiona, gdy „kluczowy” most kolejowy w obwodzie kurskim, który graniczy z Ukrainą, jest zamknięty z powodu cotygodniowych ataków. Część rosyjskiej elity jest zmuszona teraz do spędzania wakacji na Krymie, aniżeli w willach nad Morzem Śródziemnym. Elita może żyć teraz w strachu w swoich domach w Moskwie, która to znalazła się w zasięgu dronów.
Taki strach zasiany w sercach elitarnego społeczeństwa rosyjskiego prawdopodobnie zakończy „specjalną operację wojskową”. Jedynie opinia elity rosyjskiej jest brana pod uwagę przez Putina. Najpewniej to oni przeprowadzą zmianę reżimu w Moskwie i zakończą wojnę w nadziei ocalenia własnej skóry i majątku.
Nawet jeśli broń używana do prowadzenia wojny uległa zmianie, to taktyka wyżej wymienionych szpiegów, sabotażystów i sił specjalnych do prowadzenia operacji głęboko na terytorium wroga zostanie bez większych zmian. Tym samym niosą ze sobą takie samo ryzyko zagłady. Na Ukrainie, jednostki te są niezbędne w działaniach wojennych, osłabiając wolę walki wroga. Ta kwestia powinna być ważna co najmniej tak samo, jak zachodnie czołgi i pociski rakietowe używane do walki w biały dzień.
Dział: Polityka
Autor:
Hamish de Bretton-Gordon | Michalina Roszkowska