Strona Główna >> Gruzja >> Polityka >> „Zobaczmy, kto odejdzie": Prezydencki konflikt w Gruzji zbliża się do decydującego momentu

2024-12-29 15:28:30

„Zobaczmy, kto odejdzie": Prezydencki konflikt w Gruzji zbliża się do decydującego momentu

Gruziński rząd Marzenia grozi prozachodniej prezydent więzieniem, jeśli odmówi opuszczenia urzędu w niedzielę

Zdjęcie: Jay Kogler/Sopa Images/Rex/Shutterstock

Wszystkie oczy w Gruzji zwrócone są na XIX-wieczny elegancki Pałac Orbeliani w Tbilisi, gdzie zbliża się przełomowa chwila. Kto będzie urzędował w jego salach 29 grudnia? W niedzielę prozachodnia prezydent Gruzji, Salome Zurabiszwili, ma przekazać klucze swojemu następcy, Mikheilowi Kawelaszwili, byłemu piłkarzowi, który stał się skrajnie prawicowym politykiem wspieranym przez rządzącą i coraz bardziej autorytarną partię Gruzińskie Marzenie (GD). Zurabiszwili, której rola jako prezydenta jest ceremonialna, ale uczyniła ją symbolem lidera opozycji, upiera się, że nie ustąpi i nazwała rząd kierowany przez GD nielegalnym. Niedawno podzieliła się zdjęciem dekoracji noworocznych w rezydencji prezydenckiej, na którym widniał duży pociąg. „Postawili pociąg przed Pałacem Orbeliani”, napisała na Facebooku, dodając: „Zobaczmy, kto będzie odjeżdżał”.


Zwolennicy Salome Zurabiszwili maszerują w kierunku pałacu ceremonialnego w Tbilisi w Boże Narodzenie. Zdjęcie: Anadolu/Getty

W odpowiedzi Irakli Kobakhidze, premier Gruzji i przewodniczący partii rządzącej, powiedział, że Zurabiszwili poniesie konsekwencje prawne, jeśli zdecyduje się pozostać na stanowisku. „Zobaczymy, gdzie skończy, za kratkami czy poza nimi” - powiedział na briefingu prasowym w Tbilisi w tym tygodniu. Ten konflikt pogrążył kraj w kryzysie politycznym, którego wynik może ukształtować drogę Gruzji na nadchodzące lata, ponieważ jest ona rozdarta między Rosją a Zachodem. Nawet dla Gruzji - niewielkiego kraju położonego w górach Kaukazu i mającego burzliwą historię zmagań między demokratycznymi aspiracjami a okresami surowych represji - są to niezwykłe czasy, naznaczone masowymi protestami i rosnącą niepewnością. Thomas de Waal, starszy pracownik ośrodka analitycznego Carnegie Europe i ekspert ds. regionu, powiedział: „Nie sądzę, by ktokolwiek wiedział, co stanie się dalej. Wygląda na to, że wkraczamy w fazę eskalacji. Żadna ze stron nie wycofa się w najbliższym czasie”. Dziesiątki tysięcy ludzi wychodziło na ulice Tbilisi i innych miast w Gruzji niemal codziennie przez ostatnie trzy tygodnie, aby protestować przeciwko partii GD i jej coraz bardziej antyliberalnemu i promoskiewskiemu kierunkowi. Partia rządząca, która jest u władzy od 2012 roku, została założona przez szemranego miliardera Bidzinę Iwaniszwilego, który dorobił się fortuny w Rosji w latach 90-tych. Początkową iskrą do protestów, które rozprzestrzeniły się na różne pokolenia i klasy społeczne, było niedawne przemówienie przywódcy GD, w którym ogłosił on decyzję o zawieszeniu negocjacji akcesyjnych z UE. Posunięcie to wywołało oburzenie w Gruzji, gdzie nawet 80% z 3,8 mln mieszkańców popiera członkostwo w UE.


Protestujący gromadzą się przed gruzińskim parlamentem w trzecim dniu demonstracji przeciwko decyzji o zawieszeniu negocjacji akcesyjnych Gruzji z UE. Zdjęcie: Anadolu/Getty

Napięcia w kraju rosną jednak od miesięcy. GD wygrała budzące sporo wątpliwości wybory parlamentarne w październiku. Wielu Gruzinów uważa, że wyniki zostały sfałszowane, a międzynarodowi komentatorzy wyborczy wyrazili obawy dotyczące nacisków, zastraszania i kupowania głosów. Opozycja, kierowana przez Zurabiszwili, odrzuciła wyniki jako niesprawiedliwe i wezwała do przeprowadzenia nowych wyborów. Policja coraz częściej stosowała siłę i zastraszanie w celu rozproszenia wieców, aresztując demonstrantów i członków opozycji. Wielu Gruzinów było zbulwersowanych poziomem przemocy wymierzonej w dziennikarzy i protestujących, a w szeregach krajowej elity zaczęły pojawiać się oznaki załamania. Kilku wysokich rangą gruzińskich ambasadorów podało się do dymisji w proteście, a setki urzędników państwowych i wojskowych wystosowało listy potępiające decyzję o zawieszeniu rozmów akcesyjnych z UE, choć nie odnotowano znaczących odejść z GD. Po wyborach parlamentarnych partia rządząca nominowała Kawelaszwilego na prezydenta, co oznaczało koniec ostatniej niezależnej instytucji politycznej w Gruzji, która nie znajdowała się pod kontrolą rządu. Kawelaszwili, były napastnik Manchesteru City, wyłonił się jako ultranacjonalistyczny zwolennik po tym, jak został wybrany do parlamentu w 2016 roku.


Mikheil Kawelaszwili jest powszechnie uważany za narzędzie kontrolowanego przez miliardera Bidzinę Iwaniszwilego, założyciela partii Gruzińskie Marzenie. Zdjęcie: Służba prasowa gruzińskiego parlamentu/EPA

53-latek został zapamiętany przez byłych kolegów z drużyny jako cichy i skromny, ale obecnie znany jest z płomiennej antyzachodniej polityki i agresywnych ataków na opozycję. Jest powszechnie uważany za figuranta kontrolowanego przez Iwaniszwilego. Protestujący kpili z Kawelaszwilego za brak dyplomu uniwersyteckiego, co wcześniej dyskwalifikowało go z ubiegania się o przywództwo Gruzińskiej Federacji Piłkarskiej. Był on również czołowym zwolennikiem kontrowersyjnej ustawy o „zagranicznym agencie” w rosyjskim stylu, która została ostatecznie przyjęta przez gruziński parlament pomimo masowych protestów w maju ubiegłego roku. Przepisy te zostały nazwane „rosyjskim prawem” przez krytyków, którzy porównują je do tych wprowadzonych przez Kreml dekadę wcześniej w celu uciszenia politycznego sprzeciwu w mediach i innych miejscach. Trudno o większy kontrast między Kawelaszwilim i Zurabiszwili. Urodzona w Paryżu w 1952 roku Zurabiszwili jest potomkinią rodziny, która uciekła z Gruzji po tym jak Związek Radziecki przyłączył ten kraj w 1921 roku. Początkowo wybrana na prezydenta w 2018 r. z poparciem GD, od tego czasu stała się jednym z najgłośniejszych krytyków partii. 

„Zurabiszwili jest głosem europejskiej Gruzji. Dla wielu jest ostatnią prawowitą władzą” - powiedział prof. Kornely Kakachia, dyrektor Gruzińskiego Instytutu Politycznego z siedzibą w Tbilisi. „Wynik kryzysu prezydenckiego będzie w dużej mierze zależał od reakcji Zachodu i tego, czy nadal będzie on uznawał Zurabiszwili za prawowitą przywódczynię” - powiedział. Podczas niedawnego przemówienia w Brukseli, Zurabiszwili zaapelowała do UE o wywarcie nacisku na rząd Gruzji, by przeprowadził nowe wybory. Jednak wiele osób w Gruzji i poza nią obawia się, że podzielona politycznie Europa, w której przywódcy zmagają się z wewnętrznymi kryzysami, może nie mieć wystarczającej woli, by rzucić wyzwanie Gruzji. Zurabiszwili powiedziała unijnym parlamentarzystom: „Jeśli mamy być szczerzy, Europa do tej pory nie w pełni sprostała wyzwaniu. Jak dotąd Europa sprostała tej próbie połowicznie. Tam, gdzie Gruzini walczyli dzień i noc, Europejczycy powoli się budzili i powoli reagowali”. Gruzja znalazła swoich sojuszników w Europie w postaci Węgier i Słowacji - oba te kraje mają populistycznych, przyjaznych Rosji przywódców. Te dwa środkowoeuropejskie kraje zablokowały w tym miesiącu proponowany pakiet sankcji UE wobec czołowych gruzińskich urzędników. Pojawiły się również głosy, że Gruzja ma nadzieję skorzystać na drugiej prezydenturze Trumpa, która może być mniej skoncentrowana na prawach człowieka. 

Aby utrzymać presję na Gruzję, holenderski eurodeputowany Reinier van Lanschot wezwał wiodące państwa członkowskie UE, takie jak Niemcy, Francję i Polskę, do zmobilizowania innych krajów bloku do nałożenia bezpośrednich dwustronnych sankcji na gruziński rząd. „Kluczową rzeczą jest utrzymanie tempa. W przeciwnym razie Gruzja może stać się dyktaturą” - powiedział Van Lanschot dziennikowi Guardian po niedawnej wizycie w tym kraju. Na razie nikt nie wie, jakie będą dalsze plany Zurabiszwili. Dwa źródła, które niedawno z nią rozmawiały, powiedziały, że wciąż rozważa swoje opcje. Podobno obejmują one zmuszenie policji do fizycznego usunięcia jej z pałacu prezydenckiego lub zorganizowanie masowego wiecu przed pałacem w dniu inauguracji i utworzenie równoległego biura. Bardziej pewne jest to, że dojdzie do ponownych protestów, po których prawdopodobnie nastąpią kolejne represje. „Jeśli Gruzińskie Marzenie naprawdę chce pozostać u władzy, możemy być świadkami eskalacji z ich strony, co jest ryzykowne dla wszystkich” - powiedział De Waal. Opisał to jako „scenariusz białoruski”, odnosząc się do tysięcy protestujących na Białorusi, którzy zostali aresztowani, niektórzy torturowani, a następnie uwięzieni w 2020 i 2021 roku podczas brutalnych represji. „Jedna ze stron będzie musiała w końcu ustąpić” - powiedział.

Dział: Polityka

Autor:
Pjotr Sauer | Tłumaczenie Justyna Król — praktykantka fundacji: https://fundacjaglosmlodych.org/praktyki/

Żródło:
https://www.theguardian.com/world/2024/dec/27/lets-see-who-will-be-leaving-georgias-presidential-standoff-nears-crunch-point

Udostępnij
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.
Treść wiadomości jest wymagana.